środa, 6 lutego 2013

maseczka cud-miód :)

Witajcie chciałabym Wam przedstawić maseczkę na włosy, która w przypadku włosów nie przepadających za proteinami sprawdzi się doskonale :) Moje włosy odrastają po farbowaniu sprzed prawie dwóch lat, więc sporo ich jeszcze zniszczonych jest (moje cienkie włosy wyjątkowo boleśnie przeszły farbowanie i do dziś żałuję). Zanim jednak zdecyduję się na drastyczne cięcie po raz drugi (tym razem kosząc wszystkie farbowane) muszę dbać, by moje cieniasy nie przypominały sterty siana.
Sprawdzają się w tym doskonale wszelkie nawilżacze! :)

Na początku spirulina i placenta, chociaż dodaję je od czasu do czasu, gdyż efekt jest niewielki przy takich zniszczonych włosach jak moje - zdecydowanie większą rewolucję widzę po użyciu ich na twarzy :)


Następnie dodaję rozgrzany olejek (tutaj kokosowy, ale używam na zmianę też oliwkę dla dzieci)


Mieszam dokładnie, żeby nie porobiły się grudki z placenty


Następnie dodatek, który jest jak miód na moje włosy.. a konkretnie jest to oczywiście miód :) (nawilżające cudo)


No i tradycyjnie podgrzewam :)



Oczywiście ciężko jest cokolwiek zmieszać z olejem, więc zawsze dodaję łyżkę wybranej maseczki do włosów, która zatrzyma wszystkie składniki razem a i sama dorzuci trzy grosze :)



Nakładam na.. tyle ile mogę ;) zazwyczaj noszę 0,5-1,5h na głowie, nie nakładam folii, mam mocno przetłuszczające się włosy, moja skóra nie lubi braku dostępu powietrza, swędzi i znacznie szybciej spłukuję maseczkę... Wolę nakładać rozgrzane mazidełko na włosy i podgrzewać suszarką :)

Wszystkim wysuszonym włoskom gorąco polecam miód na włosy, nie jest to już tajemnicą we włosowym świecie, że działa cuda, ale na mnie zrobił takie wrażenie, że pewnie jeszcze nie raz się nim zachwycę :)


piątek, 1 lutego 2013

say hello!

Melduję rozpoczęcie przygody z blogowaniem!
Problem? włosy, włosy, waga, cellulit, włosy i jeszcze włosy :)
Ze wszystkim zamierzam walczyć, chociaż za włosy zabrałam się już spory czas temu i blogi obserwuję od pradziejów, to w końcu problemy wagowe również zachęciły mnie by się tu zasiedlić.


Więc ja? Paulina, studentka, pracująca, zakompleksiona aczkolwiek z częściej dobrym nastawieniem niż złym, rogi lubię czasem pokazać ale na co dzień trzymam pod włosami.



Włosy: przetłuszczające się, nie lubiące protein, kochające silne nawilżenie, cienkie, uciekają ode mnie garściami, nie dogadujemy się, same nie wiedzą czy się kręcić, czy nie, negocjacje nie pomagają...

Cera: tu nie jest źle, lubimy się, tylko jakaś mała kłótnia raz na miesiąc, ale to przy TYCH dniach, to mogę ją zrozumieć... Tylko dogaduje się z włosami jeśli chodzi o nadmierne przetłuszczanie się, ale walczymy z tym, może da się namówić, że mat jest ładniejszy

Ciałko: łojezu rzeźbimy i jeszcze raz rzeźbimy, idzie opornie, przydało by się większe dłuto... jakiś czas temu porzuciłam kilkanaście kilogramów i skóra chyba za nimi tęskni, wciąż jakby ułożona czekając na ich powrót :/ ujędrniamy na wszystkie sposoby a od lutego ostre przestrzeganie codziennej pielęgnacji, bo wakacje już za kilka miesięcy!

Mam nadzieję, że jakaś zbłąkana dusza przyłączy się do mnie, nie zanudzę na śmierć czytelników i jakoś do wakacji damy radę z ciałkiem na bieżąco dbając o włosy! :)